Gdy rano zadzwonił budzik, miałam ochotę zakopać się pod kołdrą i spędzić tam cały dzień. Ola też miała kryzys ze wstaniem, więc zamiast jechać z Tatą samochodem do przedszkola, maszerowała ze mną na piechotę. Tak się zaczął dla mnie kolejny (na pełnych obrotach) dzień. Niestety, a może "stety" dziewczyny nie dają ani na chwilę wytchnąć. A tak na marginesie - ciekawe, że czasem wieczorem czuję się tak jakbym przebiegła maraton, a kilogramy po ciąży nie lecą w dół :/
Amelka pokochała huśtawkę Oli i przed obiadem okupuje ją jakieś 30 minut.
Czasem jeszcze uda się wypatrzeć motyla.
No i nasze okazy, codziennie donoszone i gromadzone. W ogóle obserwuję w tym roku wielki popyta na kasztany i żołędzie, bo praktycznie pod drzewami wszystko wyzbierane jest!
Dziś wieczorem miało być "wielkie robienie ludzików" z Tatą, ale Olka
padła już o 19.30. Zrobiłam jednak dla niej "pudełko niespodziankę" a w
środku...
Już się nie mogę doczekać widoku jej miny gdy rano otworzy pudełko :)
Miłego weekendu Wszystkim życzę!
no właśnie codzienny maraton odtrąbiony, a kg za żadne skarby nie chcą znikać wstręciuchy jedne, no!!
OdpowiedzUsuńmy wyprawę kasztanową mamy dopiero przed sobą, obyśmy cosik znalazły
ps zlikwiduj proszę weryfikacje obrazkową komentarzy, pliissssss
nie wiedziałam, że też mam to dziadostwo! Zaraz z zlikwiduję, bo mnie są wpisywanie tych hieroglifów do szału doprowadza! Tak samo jak te kilogramy ;)
Usuńale Amelka już duża :)) śliczne zdjęcia. ja również życzę ci Madzia udanego weekendu!
OdpowiedzUsuń3/4 naszej rodzinki ciągnie nosem więc w domu siedzimy :/
UsuńCiekawe czy u nas też są już kasztany, w zeszłym roku sporo uzbierałam, muszę się wybrać na spacer, przyjemnego weekendu również! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńudanego zbioru życzę :) i pozdrawiam ciepło
Usuń